Nie na własną rękę


"Rober i ja zaręczyliśmy się w 2011 roku. W tym samym roku pobraliśmy się. 2012 urodził się Abraham. W 2013 roku mój mąż został porwany", mówi krótko Jina George Basmaji. Od kiedy jej mąż został porwany przez islamistów, 32-latka musi teraz sama opiekować się synem Abrahamem.

Jina i Abraham
Pomimo ich trudnej sytuacji Jina i Abraham czerpią nadzieję od Pana Jezusa.


Wraz z innym chrześcijaninem o imieniu Elie, Rober został porwany przez islamskich ekstremistów 15 maja 2013 roku. Przez miesiące Jina nie miała żadnych informacji o swoim mężu. Wtedy krewni Elie'ego otrzymali telefon od porywaczy. Zapłacili okup i Elie został zwolniony. Ciotka Rober’a była w stanie spotkać się z Elim. Opowiedział o torturach i o tym, że Rober ich nie przeżyje. Chcieli zmusić go do przyjęcia islamu, ale Rober niezłomnie odmawiał. Eli nic nie mówił o tym ,czy jego również zmuszano do przyjęcia islamu. Jina wie tylko, że Elie jest teraz w Szwecji; nie miała żadnych wieści o swoim mężu.W chwili, gdy o tym opowiadała z jej oczu płynęły łzy.

 

"Każdego dnia modlę się: 'Panie, proszę, przyprowadź go z powrotem“.“

Oprócz bólu związanego z utratą męża i niepewności, czy w ogóle żyje, musi samodzielnie opiekować się swoim małym synkiem.

Wsparcie ze strony kościoła w Aleppo

Jina znalazła pomoc w kościele Alliance w Aleppo, jeden z kościołów, w którym mieści się Centrum Nadziei w Syrii - kościoły, które niosą nadzieje mieszkańcom Syrii poprzez różne programy, takie jak pomoc w przetrwaniu, towarzyszenie w traumie, programy dla dzieci i wiele innych. Częścią Centrum jest Centrum Pasterza, gdzie żywność jest dystrybuowana najbardziej potrzebującym, takim jak Jina i Abraham. Niestety, potrzeby są znacznie większe niż możliwości ośrodków. Barkev, jeden z pracowników, pogrążony w żalu, mówi: "Kiedyś pomagaliśmy ponad 2200 rodzinom miesięcznie, ale ze względu na malejące wsparcie finansowe możemy wspierać tylko 850 rodzin. Codziennie część ludzi odsyłamy bez wsparcia. Ciężko jest mówić "nie"."

Nadzieja w beznadziei.

Jina pomaga w Centrum Nadziei znajdującym się przy kościele Alliace.

"Kiedy budzę się rano, dziękuję Jezusowi, że dał mi wspaniały nowy dzień. Potem czytam fragment Pisma Świętego. Często mój syn pyta mnie, co czytam i prosi, żebym mu to przeczytał".

Kiedy jego ojciec został porwany, Abraham miał półtora roku. Zaczął mówić dopiero po trzech latach pracy psychologa. Jina jest bardzo dumna z tego, jak bardzo lubi uczestniczyć w programie dla dzieci przy kościele. "Często pyta mnie: "Kiedy jest piątek?", dzień zajęć katechetycznych. Kiedy pytam go, dlaczego, mówi: "Chcę dowiedzieć się więcej o Jezusie".

Módlmy się za Jinę i jej syna Abrahama - i o szybkie uwolnienie Robera.