Życie w cieniu koronawirusa

„Prawie wszystkie grupy [domowe] spotykają się przez Internet. Modlitwa, studiowanie Biblii, dzielenie się świadectwami, oddawanie Bogu chwały i uwielbienie. Ponad 30 grup spotyka się codziennie i przez dwie godziny wielbi Boga. Społeczności odbywają się teraz częściej niż przed wybuchem epidemii. Oczywiście mamy teraz więcej wolnego czasu, każdy zostaje w domu i dlatego możemy spotykać się tak często. [...] Słyszeliśmy, że nasi starsi i niepełnosprawni członkowie kościoła są wdzięczni Panu i są bardzo zachęceni tą możliwością spotkań online. […]”. Tego rodzaju informacje brzmią znajomo w naszych uszach, bo sami tego doświadczyliśmy w naszych zborach i kościołach. Pandemia COVID-19 dość radykalnie wpłynęła na nasze życie – i prywatne, i zawodowe – ale także kościelne. Tym, co różni powyższy cytat od naszych własnych doświadczeń jest fakt, że relacja to pochodzi z Chin, z Wuhan, czyli – jak się powszechnie przyjmuje – z praźródła koronawirusa.

Czy syty zrozumie głodnego?

I na tym właśnie chcę się skupić. Nie na naszych problemach z pandemią, dodajmy problemach, jak najbardziej realnych, dotkliwych i budzących niepokój. A jednak jest coś co odróżnia naszą  perspektywę zachodnią, w porównaniu do tej z krajów, gdzie życie chrześcijan i bez tego było trudne. Naturalne jest to, że w sytuacji nadzwyczajnej, a z taką mamy do czynienia od ponad czterech miesięcy, skupiamy się na utrudnieniach własnego życia. Szukamy sposobów bezpiecznego przejścia przez istniejące zagrożenia (nie tylko zdrowotne, ale także np. ekonomiczne). Poszukujemy nowych rozwiązań niezbędnych w sytuacji wyskoczenia naszego życia z szyn ustabilizowanej dotąd codzienności. I o ile nawet dotąd dostrzegaliśmy problemy chrześcijan żyjących w krajach opresyjnych wobec Kościoła, dziś wydaje nam się, że cały świat stanął w obliczu takich samych problemów, jakie wywołał COVID-19 czy sama walka z nim. A jednak nie jest tak, że w obliczu pandemii wszyscy na świecie znaleźliśmy się w takim samym położeniu. Różnica bowiem polega na tym, że koronawirus nie zlikwidował czy też nie odsunął w cień dawnych problemów, jako że te poważne, realne nadal istnieją. I nowa sytuacja dodała jedynie zmartwień i utrapień, a nie zastąpiła jedne drugimi.

Zobaczmy to na konkretnych przykładach życia ludzi w krajach cierpienia chrześcijan. Elias (imię zmienione), jeden z syryjskich współpracowników organizacji Open Doors, wyjaśnia, dlaczego Syria znajduje się teraz w o wiele gorszym położeniu niż kraje naszego kręgu kulturowego: „Przez lata wielu Syryjczyków nie miało dostępu do zdrowej żywności i dlatego są bardziej podatni na choroby sezonowe, a zatem koronawirus jest dla nich bardzo niebezpieczny". Dowiadujemy się, że brakuje artykułów higienicznych oraz dostępu do czystej wody pitnej. W większych miastach występuje ogromne zanieczyszczenie powietrza spowodowane częstym z konieczności używaniem generatorów prądotwórczych. Z powodu wojny wielu młodych ludzi uciekło z Syrii do innych krajów, w rezultacie czego dziś populacja Syrii w dużym stopniu składa się z osób starszych. Są one bardziej narażone na śmierć z powodu choroby, a jeśli zachorują, często nie mają nikogo, kto mógłby się nimi zaopiekować”.

„Umieramy i nikogo to nie obchodzi”

Iran jest krajem o bardzo wysokim poziomie zachorowań. Jeden z tamtejszych przywódców kościelnych mówi: „Umieramy i nikogo to nie obchodzi. Wiele osób z naszego otoczenia choruje i trafia do szpitali lub umiera”. Jednym z większych siedlisk wirusa są irańskie więzienia. Prewencyjnie, tamtejsze władze tymczasowo wypuściły na wolność 83 tysiące więźniów, w tym część więzionych chrześcijan. Jednak wiadomo o przynajmniej 10 przypadkach chrześcijan, którzy są nadal więzieni. Jako że istnieje wysokie ryzyko, że koronawirus zdziesiątkuje więźniów, Javaid Rehman, specjalny sprawozdawca ONZ do spraw praw człowieka w Iranie, wezwał do uwolnienia wszystkich irańskich więźniów sumienia.

Z kolei w Nigerii w związku z kryzysem spowodowanym przez COVID-19 wielu miejscowościom grozi głód. Co prawda trafia tam pomoc międzynarodowa, także za sprawą organizacji chrześcijańskich, ale dowiadujemy się, że miejscowe władze nierzadko dyskryminują podczas dystrybucji żywności. Materiał filmowy pochodzący z tego terenu, pokazuje torby z jedzeniem rzucane pomiędzy duży tłum. O każdą taką torbę wybucha walka. Jak mówi lider kościoła działającego na południu stanu Kaduna „największa [pomoc żywnościowa], jaką do tej pory otrzymała większość ludzi, to dwie torebki makaronu i miseczka ryżu oraz filiżanka oleju. Taka pomoc jest dystrybuowana na obszarach zamieszkałych przez chrześcijan. Kobiety mdleją, próbując zdobyć jedzenie dla swoich rodzin. To nie jest tylko marginalizacja, to jest prześladowanie chrześcijan.
Miałam możliwość zobaczyć niektóre z pisemnych instrukcji dotyczących dystrybucji.
Według nich, okręgi zamieszkane głównie przez muzułmanów otrzymują więcej worków z ryżem, więcej paczek makaronu i więcej innych rzeczy niż okręgi zamieszkane w większości przez chrześcijan”. 

Pandemia nie zatrzymuje prześladowań

Niestety nie jest to jedyny problem tamtejszych uczniów Chrystusa. W środkowej Nigerii, w stanie Benue znajduje się miasteczko Naka, w dużej mierze zamieszkane przez chrześcijan. Jeszcze w poprzednim roku islamscy bojówkarze z plemienia Fulani przeprowadzili przeciwko nim kilka ataków. Zniszczyli domy, pola i zapasy oraz zmusili do ucieczki ponad 12 tys. mieszkańców. W lutym i marcu, u progu pandemii, dzięki pomocy wielu ofiarodawców, organizacja Open Doors dostarczyła żywność 1500 tamtejszym rodzinom. Sule Sunday, lider jednego z kościołów na tym terenie, opisuje tamtejszą sytuację: „Większość rodzin w tej społeczności nie miała prawie żadnych zapasów. Bez pomocy większość z nich nie dożyłaby dzisiejszego dnia. W czasie kryzysu spowodowanego koronawirusem, kiedy ludzie nie mogą się swobodnie poruszać, naprawdę zastanawiam się, co by się stało [bez pomocy], gdzie mielibyśmy szukać jedzenia. W tej chwili Fulani zajmują naszą ziemię. I chociaż nie zabijają ludzi jak dotychczas, nie pozwalają nam uprawiać naszej ziemi. Chcemy podziękować braciom i siostrom, dzięki którym otrzymaliśmy pomoc”. 

Co gorsza we wspomnianym stanie Kaduna, pomimo wprowadzonych przez państwo ograniczeń w przemieszczaniu się w związku z szerzącą się pandemią, ponownie doszło do serii zamachów, których ofiarami są głównie chrześcijanie. Tylko w ciągu dwóch tygodni maja w okręgu administracyjnym Kajuru zginęło co najmniej 27 osób, w tym pięć kobiet i ośmioro dzieci, z których jedno miało zaledwie cztery lata. Niektórzy z uchodźców powrócili już do swoich wiosek. Zapytani dlaczego to zrobili, odpowiedzieli: „Musieliśmy wrócić, żeby dżihadiści nie zaśpiewali pieśni o zwycięstwie nad Kościołem Jezusa Chrystusa”.

Nie zarabiasz więc nie jesz

Także w Indiach chrześcijanie z powodu pandemii koronawirusa znaleźli się w bardzo trudnej sytuacji. A że już wcześniej doświadczali wykluczenia społecznego i prześladowań, jest to podwojenie ich problemów. Są takie miejsca, gdzie pracownikom kościołów głód zagląda w oczy, ponieważ są pozbawieni wszelkich dochodów, tak samo jak miliony robotników dziennych, bez stałego zatrudnienia. Ich sytuację przybliża Dhiraj (imię zmienione), duszpasterz lokalnego kościoła. Mieszka wraz ze swoją rodziną w slumsach dużego miasta w Indiach. „Nasz kościół znajduje się w tych samych slumsach, w których mieszkamy. Członkowie są bardzo biedni, ale co tydzień składają kolektę. To jest moja jedyna pensja: 200-500 rupii tygodniowo (równowartość około 10-25 zł). Jednak teraz w związku z nakazem pozostawania w domu, nie mogę już liczyć na te pieniądze. Nie mam gdzie się podziać i nie mogę znaleźć innej pracy. Zwracam się do ciebie, proszę, pomóż nam!". Taka sytuacja dotyka całej rzeszy chrześcijan w Indiach. Inny chrześcijan z tego kraju Rahul (imię zmienione), opowiada: „Kościoły są naprawdę biedne. Większość członków jest robotnikami jednodniowymi - dzień bez pracy oznacza dzień bez jedzenia. Duszpasterze cierpią najbardziej. Chcemy dotrzeć do tych, którzy naprawdę głodują".

Niezwykłe świadectwo składa Akash (imię zmienione): „Niektóre z naszych grup modlitewnych, które partnerzy Open Doors założyli w całym kraju, zaczęły dostarczać żywność ludziom w ich najbliższym otoczeniu. Czyli ludziom, którzy wcześniej bojkotowali chrześcijan z powodu wiary w Jezusa. Teraz chrześcijanie mają okazję, by okazać im miłość, by być solą i światłem. Ci chrześcijanie nie pochodzą z zamożnych rodzin. Oni sami są bardzo biedni, ale dzięki naszemu szkoleniu nauczyli się oszczędzać pieniądze. Dzięki tym oszczędnościom, wsparciu Open Doors i chrześcijan z większych kościołów, mogą oni teraz wspierać biedniejszych ludzi w swojej okolicy".

Podwójne cierpienie

O Korei Północnej nie słyszymy w kontekście koronawirusa ze względu na tamtejszą cenzurę. Jednak z różnych informacji przemycanych z tego kraju wyłania się dramatyczny obraz sytuacji. John Choi (imię zmienione), uciekinier z tego kraju, tak ją opisuje: „Wydaje się, że [władz] nie obchodzą informacje o toczącej się globalnej walce z chorobą pandemiczną. Osoba kontaktowa mieszkająca w Korei Północnej podaje, że od stycznia na ostre zapalenie płuc zmarły 23 osoby. [...] Północnokoreańska ludność walczy nie tylko z epidemią. Walczą o swoje codzienne przetrwanie, ponieważ ceny żywności gwałtownie wzrosły od czasu znacznego ograniczenia handlu z Chinami”. Wielkim problem w tym kraju jest także niezadowalająca opieka lekarska i ogromne braki w dostępności niezbędnych leków. Organizacje chrześcijańskie starają się pomagać Koreańczykom z Północy na wszelkie sposoby, także poprzez przemycanie lekarstw.

To tylko kilka przykładów krajów, w których chrześcijanie cierpią podwójnie. Po pierwsze z powodu stałych, dotkliwych prześladowań, a po drugie w wyniku znacznie cięższych niż w krajach Zachodu skutków pandemii COVID-19. Kiedy my narzekamy na uciążliwości z powodu konieczności noszenia maseczek czy braku dostępu do niektórych udogodnień wakacyjnych czy kulturalnych, dla nich jest to często walka o przetrwanie. Prawdziwa walka o życie. A jednak pomimo tego są dla nas ogromnym wyzwaniem ze względu na swoją postawę wdzięczności i wiary, jak chrześcijanie z Korei Północnej, którzy napisali: „„Nawet jeśli nadeszła mroźna zima, nasze serca są pełne ciepła i miłości. Tak jak światło słoneczne świeci przez pęknięcia [ścian] i daje ciepło, tak my zostaliśmy dotknięci waszą miłością i ciepłem, które płynie z głębi waszych serc. [...] Dziękujemy wam za poświęcenie, ciepło i troskę. Robimy, co w naszej mocy, aby wiernie służyć i żyć dla naszego Pana”.

--

Autor: dr Włodzimierz Tasak, Open Doors Polska

Open Doors jest między denominacyjną chrześcijańska organizacją wspierających prześladowanych chrześcijan od ponad 60 lat w około 60 krajach na całym świecie. W krajach cieszących się wolnością religijną, każdego roku publikuje Światowy Indeks Prześladowań – ranking krajów, w których chrześcijanie są najbardziej prześladowani.  Bardzo ważnym celem służby jest pomoc zorientowana na zaspokojenie konkretnych potrzeb uciśnionych chrześcijan i wspólnot. Dlatego ściśle współpracuje z lokalnymi Kościołami i organizacjami. W ten sposób gromadzona jest wiedza umożliwiająca na zaadresowanie najbardziej adekwatnej formy pomocy. Open Doors wzmacnia chrześcijan zaspokajając ich potrzeby niezbędne do przetrwania, dostarczając pomoc humanitarną, literaturę chrześcijańską, pracując z osobami w traumie oraz prowadzi projekty samopomocowe. W krajach wolnych zachęca kościoły do modlitwy za prześladowanych chrześcijan, pozyskuje środki finansowe, organizuje spotkania dla kościołów oraz prowadzi pracę informacyjną.

Dzisiaj Kościół przechodzący przez cierpienie, zmagający się z opresją potrzebuje wsparcia w duchowej walce. Już dzisiaj dołącz do grona tych, którzy modlą się za prześladowanych ze względu na Chrystusa i zamów bezpłatny kalendarz modlitw wraz z magazynem. Kalendarz możesz zamówić na stronie www.opendoors.pl lub telefonicznie, dzwoniąc pod numer 22 250 16 70. Podejmij to wyzwanie i bądź częścią duchowej wojny.